Jestem z Huty, Nowa Huta jest hip.
Hip Huta to blog założony przez Aleksandrę Tarczydło i Michała Ostasza. Hip Huta to ich Huta – widziana oczami młodych ludzi. Nie z perspektywy przyjezdnych czy chwilowych bywalców, lecz tutaj zakorzenionych, rdzennych mieszkańców i pokolenia urodzonego po ’90 roku. W ich historiach ważne jest wspomnienie o dziadkach, którzy przybyli tu pracować w kombinacie, ale jeszcze ważniejsza jest dla nich Huta dzisiaj oraz przyszłość tej dzielnicy.
W czwartek 11.08. o 18.00 spotkanie z Olą Tarczydło i Michałem Ostaszem – prowadzącymi bloga Hip Huta – „Jedz, baw się i zakochaj w Nowej Hucie!”
Przed spotkaniem na Bulwar(t)cie w ramach Kreatywnych Rozmów Angażujących Nowohucian mówią:
Michał: Mój dziadek przybył do Huty z terenów dzisiejszego województwa świętokrzyskiego. Nie robił kariery w kombinacie, pracował tam dość krótko. Było wielu takich, dla których praca w hucie to był jedyny „chleb”, jedyna możliwość, ale byli tacy, którzy szybko chcieli się stamtąd wyrwać. Gdy przestał pracować w hucie, zajął się budowlanką. Jeśli chodzi o wspomnienia moich dziadków i rodziców z tamtego czasu, to nie pamiętam takich ekstremalnych opowieści które tu krążą, że hodowano świnie na balkonach, albo palono parkiety. Ale też okres przyjazdu moich dziadków tutaj to była druga połowa lat 60., czyli nie ten „najdzikszy” okres szaleństwa socjalizmu.
Ola: Ja słyszałam od dziadka o tym, że ogromnym skokiem była dla niego przeprowadzka z hotelu robotniczego do normalnego mieszkania, gdzie była łazienka, kuchnia, nie było robactwa. Dziadek przyjechał tu w wieku siedemnastu lat i dla młodego chłopaka, który szukał tu swojej lepszej przyszłości, mieszkanie w hotelu robotniczym, gdzie byli ludzie z różnych warstw społecznych, często tacy, którzy po wojnie nie mieli żadnych perspektyw, było ciężkim doświadczeniem. To nie było, delikatnie mówiąc, rozwojowe środowisko. Dziadek ze szczęściem wspominał moment, gdy wynajął pokój u ludzi, z którymi nawet po wyprowadzce długo utrzymywał kontakt.
Michał: Pamiętam też opowieści o tym, jak mój wujek – wówczas kilkuletni – bał się o babcię, bo ta nosiła wiadra wypełnione kamieniami na zadymy z milicją. Cały zapłakany, prosił ją, żeby tam nie chodziła. Wracając do wątku mieszkaniowego, za czasów mojego dzieciństwa w latach 90. normalne było to, że w jednym mieszkaniu mieszkało kilka rodzin. U nas w trzech pokojach mieszkało w pewnym momencie aż osiem osób, my i rodzina mojej ciotki.
Ola: No to nas było jeszcze więcej, w każdym z czterech pokoi mieszkała osobna rodzina.
Michał: Rodzice mówią o różnicy w klimacie mieszkania na ówczesnych osiedlach. Gdy oni byli mali, Rady Mieszkańców dbały o to, żeby dzieciom organizować czas. Urządzano codziennie inne zabawy, zawody, życie osiedlowe kwitło.
Mój tata ma jeszcze jedną ważną dla niego historię, która dotyczy premiery „Wejścia smoka” z Brucem Lee w dawnym kinie „Świt”. Mówił, że zapamięta ją do końca życia. Ponoć emocje na seansie sięgały zenitu. Były nie tylko krzyki, ale i powyrywane krzesła.
Ola: Mama mojej babci była bileterką w „Świcie”, więc moja babcia dzieciństwo spędziła na seansach filmowych. Z nostalgią obserwowała przekształcanie się kina w centrum handlowe.
Michał: My urodziliśmy się już po transformacji, nie pamiętamy pustych półek. Lata 90. to oczywiście nie był kolorowy, łatwy czas. Ale to było nasze wczesne dzieciństwo, pamiętamy je jako cudowne lata. W ogóle, moim zdaniem, Huta jest świetnym miejscem do mieszkania, do życia. Jest dużo zieleni, nie ma ścisku, jest gdzie zaparkować, jest szkoła, przedszkole na każdym osiedlu. Przy moim bloku zachował się nawet pierwotny plac zabaw z mojego dzieciństwa, tak zwane „kółko”, i nadal bawią się tam dzieci. Wciąż brakuje jeszcze miejsc gdzie można posiedzieć, gdzie toczy się wieczorne, klubowe życie. Ale nie chcę stąd wyjeżdżać, jestem związany z tym miejscem. Chciałbym żeby kiedyś była tu – na przykład na Placu Centralnym – taka atmosfera, jak na Kazimierzu. Knajpa przy knajpie, ludzie siedzą po pracy, rozmawiają, życie kulturalne kwitnie. Kiedyś na pewno tak będzie.
Ola: Widzimy tu jeszcze dużą potrzebę zmian, ale też duży potencjał do zmian. Napływają tu młodzi ludzie z dziećmi, kupują mieszkania, to będzie napędzać zmiany. Prowadząc bloga Hip Huta widzimy te zmiany na lepsze, obserwujemy powstawanie nowych miejsc, nowe inicjatywy.
Blog Hip Huta: hiphuta.wordpress.com